Pico do Arieiro

Po sylwestrowych fajerwerkach wstajemy rano. Na niebie lampa więc wybieramy się w góry.
Autobusem jedziemy do Parque Ecologico do Funchal. Na górze (ca. 1000 m npm) okazuje się, że jest zimno i chmury. Ale skoro dojechaliśmy to nie wolno rezygnować. Idziemy. Na początku jeszcze parę osób idzie drogą w górę. Po kilometrze tracimy ich z oczu. Po ok. godzince dochodzimy do drogi prowadzącej z Poiso na szczyt. Ruch jak na Marszałkowskiej w godzinach szczytu. W jedną i drugą stroną samochody, busiki, taksówki. Drogi dla pieszych brak :-( Idziemy poboczem. Trzeba uważać szczególnie gdy dochodzimy do skał i urwisk, nie ma pobocza, na które można uciec przed nadjeżdżającym samochodem. Po półtorej godziny dochodzimy na szczyt (1810 m npm). Widok średni, bo wiatr cały czas przegania chmury ale można popatrzeć na szczyty nad chmurami.
Wracamy tą samą drogą. Gdy dochodzimy do przystanku przy wejściu do Parku okazuje się, że knajpa przy biurze jest zamknięta. Mamy trzy godziny do autobusu i nie ma gdzie usiąść :-( Dzwonię po taksówkę pod telefon z przewodnika. Jedziemy według licznika, z opłatą w dwie strony. Wychodzi ca. 27 euro. Da się przeżyć, w szczególności po tym jak kierowca bawił się w Hołka na wąskich uliczkach miasta w dół zbocza. Niemiłosiernie wkurzali go ludzie w wypożyczonych samochodach, którzy hamowali przed każdym zakrętem. Wyprzedzał "na żyletki" a później wyścig w dół. Raz mało nie przywalił w autobus za zakrętem drugi raz zahamował metr przed grupką ludzi stojącą na środku drogi bo wsiadali do samochodu zaparkowanego na naszym pasie :-).

Zdjęcia (13)

Komentarze (0)