Geoblog.pl    Malutek    Podróże    2014 Wietnam    Hoi An i wyjazd
Zwiń mapę
2014
29
wrz

Hoi An i wyjazd

 
Wietnam
Wietnam, Hội An
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 10942 km
 
Kolejny dzień zaczynamy od zwiedzania starego miasta. Wybieramy z planu kilka miejsc, w których trzeba mieć wejściówki i startujemy.
Zaczynamy od jakiejś świątyni (ni w cholerę nie pamiętam nazwy), ładnie, ale najładniejszy jest ogród za świątynią - lotosy, wymyślne rzeźby i grafiti.
Następny etap to "tradycyjny dom" tuż przy moście japońskim. Okazuje się, że może i tradycyjny, ale głównym celem jest sprzedaż rękodzieła, w momencie gdy nasza przewodniczka wyczuwa, że nic nie kupimy, odpuszcza sobie dalsze "wyjaśnienia".
Dalej - most japoński - nic szczególnego - przez most można przejść bez "wejściówki", za biletem wchodzi się do małej salki z paroma eksponatami i ołtarzykiem, ot tak robione na siłę.
Po moście idziemy zobaczyć bazar z żywnością, ponieważ jest i rzeka i morze, jest mnóstwo ryb i owoców morza, ale również warzywa, owoce i zwykłe zwierzątka hodowlane.
Dalej następna świątynia, muzeum Hoi An i idziemy na mrożoną kawę. Ceny jak nie w Wietnamie, ale do naszych polskich nadal im trochę brakuje. W kawiarni spotykamy parę z Polski, którzy podczas wcześniejszego wyjazdu zjeździli południe, więc wymieniamy się doświadczeniami i tak schodzi nam godzinka chyba najgorętsza w trakcie dnia.
Ponieważ wejściówki nam się wyczerpały (w bilecie jest ich 5) idziemy jeszcze na drugi brzeg rzeki, żeby dojść do następnej odnogi. Dużo szersza, parę fajnych widoczków i nic więcej. Jeszcze chwilę się włóczymy po starówce i lecimy na obiad, znów do Vi Cafe. Tym razem kurczaczek w sezamie i wieprzowinka karmelizowana. Okazuje się, że robią również kanapki na podróż, więc zamawiamy dwie (pełen wypas, kurczak, ser, sałata, pomidor i majonez). Na koniec wypisujemy "rekomendację", których mnóstwo jest przypiętych do prezentowanej na tarasie tablicy, żegnamy się i wracamy jeszcze do hotelu.
Recepcjonistka proponuje nam prysznic, ale nie jesteśmy tak zmaltretowani, żeby się kąpać. Zabieramy bagaże i idziemy spacerkiem do biura Camela. Rejestrujemy się na odjazd i czekamy na autobus.
Tym razem przyjeżdża sypialny bez kibelka, więc szybko ładujemy się jak najdalej od kierowcy. Autobus jest pełny. Steward rozdaje kocyki (my mamy swoje, bo gdy się pytaliśmy znajomych to mówili, żeby wziąć). Mamy swoje poduszki. Jakoś idzie to ogarnąć. Okazuje się, że nie dla wszystkich starczyło miejsc, więc paru gości dostaje karimatki i kładą się pomiędzy siedzeniami. Ot taki urok jazdy tańszą linią. W autobusie jest WiFi i poza miejscami, gdzie pewnie nie było mobilnego zasięgu Internet hula lepiej niż w Polskim Busie.
Zatrzymujemy się dwa razy a i tak mamy spóźnienia ponad pół godziny. Cała trasa z Hoi An do Nha Trang jest rozkopana bo budują autostrady i praktycznie w większości przypadków jedzie się przez plac budowy. Tak jak udało mi się zauważyć, tam nie mają naszych problemów z udostępnieniem ziemi pod budowę - widzieliśmy domy ucięte do połowy bo autostrada będzie przechodziła dokładnie tam gdzie był przedpokój!
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Malutek
Jerzy Sz
zwiedził 7.5% świata (15 państw)
Zasoby: 161 wpisów161 39 komentarzy39 708 zdjęć708 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
17.09.2014 - 06.10.2014
 
 
04.10.2013 - 14.10.2013
 
 
14.09.2013 - 15.09.2013