Lądujemy na Terceirze i pierwsza niespodzianka - numer rezerwacji w Ilha Verde wraz z całą listą podanych danych jest g....o warty, okazuje się, że oni jeszcze muszą wysłać maila.... Ciekawe jak to sobie wyobrażają, że niby mam czekać w nieskończoność? W każdej normalnej wypożyczalni albo są samochody albo dostaję info, że ich nie ma, a u nich nie dostaliśmy nic. Na szczęście obok było okienko innej lokalnej wypożyczalni, w której był do wzięcia od ręki Mitsubishi Colt. No to bierzemy. Okazało się, że osobie, która oddawała tak się spieszyło, że nawet nie zgasił samochodu zostawiając go przed lotniskiem :-)
Pakujemy bagaże i w drogę. Niestety nikt nie wie gdzie jest nasz kolejny nocleg, pytamy kilku miejscowych ale bezradnie rozkładają ręce. Pozostaje zadzwonienie do właścicielki. Okazuje się, że pani płynnie mówi po angielsku. Daje nam namiar na ratusz w Praia da Vitoria. Tam ma po nas wyjść. Na starym mieście w Praia wszystkie uliczki są jednokierunkowe, więc trochę nam zajmuje ogarnięcie się ale rozmawiając przez telefon zauważamy ją na sąsiedniej uliczce, wreszcie :-) Samochód można zaparkować na uliczce poniżej kamienicy, przy wejściu już są parkomaty, na szczęście zawsze udaje się nam znaleźć jakieś wolne miejsce za darmo.
Dostajemy dwa pokoje z łazienką na korytarzu. 30 euro za pokój dwuosobowy za noc. Pokoje są malutkie, ale da się przeżyć, Gorzej, że w łazience woda ciurka i jest tylko zimna. Reklamujemy u właścicielki, która otwiera dla nas wejście do kuchni i prywatnej łazienki.
Idziemy się jeszcze przejść, wpadamy do supermarketu, który jest czynny do 22, zjadamy kolację i spać.