No to wrocilismy do Vancouver. Samochod oddany, zaczynamy zwiedzanie miasta i okolic. Na poczatek idziemy popatrzec na nocne zycie w piatek wieczorem. Juz widac, ze turystow jest wiecej niz gdy przyjechalismy. Wiadomo zaczynaja sie wakacje.
No i poogladalismy. Ale nie nocne tylko wieczorne. Poszlismy na spacer Seawall czyli pasazem obok plazy w strone Parku Stanleya. Niesamowita ilosc ludzi, na plazy, na trawie, graja w pilke, siatkowke, kometke, kapia sie czy tak zwyczajnie siedza na kocyku czy reczniku. Widzielismy faceta, ktory brzdakal sobie na gitarze i chlopakow, ktorzy cwiczyli sztuki walki. Mnostwo ludzi z pieskami i ZADEN z nich nie szczeka, nie rzuca sie na ludzi. Na koniec, gdy zatrzymalismy sie na zachod slonca widzielismy - Michaela Jacksona w dwoch wydaniach - jeden mial ca 5 lat drugi ze 2 i pol. Ojciec ustawil na trawie odtwarzacz z muzyka MJ a kajtki w czarnych butach, bialych skarpetkach, czarnych spodniach, bialych koszulkach, kapeluszach i ciemnych okularach tanczyly. Zajefajnie, ludzie robili zdjecia i bili brawo.
I dodatkowo trafilismy na rowerowa mase krytyczna. Szczerze mowiac niczym nie roznila sie od tego co sie dzieje w Warszawie, tzn. rowerzysci blokuja ulice i reaguja agresywnie na kazy klakson. Ot standard.