Dzisiaj wybralismy sie ogladac piekne jeziora. Pierwsze jezioro, najbardziej skomercjalizowane - Lake Louise. Nad brzegiem jeziora wypasiony hotel, pokoje od 450 dolarow netto za noc z widokiem na stok, widok na jezioro jest wyceniany na 150 dolarow wiecej. Ufff. Jezioro robi wrazenie, znow niesamowity niebieski kolor.
Idziemy wyzej - ca godzina drogi w gore, mijamy brudne Mirror Lake i po 15 minutach dochodzimy do Agnes Lake i zabytkowej herbaciarni wysoko w gorach. Jezioro znow niesamowite, w tle osniezone szczyty - bajka. Przy herbaciarni mieszka sobie, w starej metalowej beczce swistak. Wyrombisty zwierzak. Chowal sie do beczki i wystawial pyszczek do fotografujacych jakby sie bawil.
Nastepne jezioro to Moraine Lake, znow nad samym jeziorem noclegi wypas. Tym razem w domkach, teraz przed sezonem najtanszy domek dwuosobowy 350 dolarow za noc, w sezonie (po 1 lipca) 450. Ale dosc o cenach, jezioro urocze. Szafir w otoczeniu gor. W zyciu nie sadzilem, ze te jeziora tak wygladaja, uwazalem, ze fotografowie do pocztowek musza uzywac filtrow. Wcale nie. Po godzinnym spacerze brzegiem jeziora zjezdzamy do miasteczka. Ogladamy stary dworzec przerobiony na restauracje, zajezdzamy do centrum i pelen zawod - oprocz naroznika ze sklepami dumnie nazwanego Mall nic wiecej tu nie ma. Umykamy do naszego hotelu.