Jedziemy autobusem do Santany. Przewodnik opisuje Santanę jako symaptyczne miasteczko na północnym wybrzeżu z tradycyjnymi trójkątnymi domkami. Niestety okazuje się to nieprawdą. Santana to dziura, w której stoi rzeczywiście parę takich domków, z czego prawdziwych widzieliśmy dwa (w jednym mieszkał klasyczny menel z małżonką, drugi pokazowy obok wypasionej willi). Te, które są przeznaczone dla turystów stoją: przy wjeździe do miasteczka jako sklepy z pamiątkami, przy knajpce, w której można coś zjeść lub wypić kawę (espresso 80 centów, herbata 2 euro) - bardzo podobnej do naszych restauracji spółdzielczych i w centrum - jeden zamknięty, drugi ze sklepem z pamiątkami w środku.
Pogoda pod psem a w Santanie niewiele więcej można robić.
Wracamy znów autobusem do Funchal.