Jeszcze lotnisko w Doha. Gdy kupowaliśmy bilety, samoloty lądowały na starym lotnisku, na którym mieliśmy kartę do saloniku. Teraz okazało się, że na nowym saloniki jeszcze nie są dostępne na Priority Pass. W tej sytuacji musimy spędzić 10 godzin w strefie tranzytowej. Wycieczka do miasta też nie wchodzi w rachubę, bo jesteśmy w środku nocy. Na lotnisku są dwa rodzaje "silent rooms" - family, gdzie można odpoczywać grupowo oraz "indywidualne" dla kobiet (za mlecznymi szybami) i dla mężczyzn. Idziemy do family. Leżanki są niestety niewygodne. Wyprofilowane jak leżaki basenowe, ale twarde i z poręczami, tak że trudno się położyć na boku.
Zakładamy zasłonki na oczy, które dali w samolocie i próbujemy zasnąć. Jakoś daje się przekimać, Budzę się co 30-40 minut. Ok 6 rano idę się zorientować co i jak jest na lotnisku. Przed siódmą idziemy na kawę, później sklep z kosmetykami i już zaraz pakujemy się do samolotu. Za parę godzin będziemy w domu.