Geoblog.pl    Malutek    Podróże    2014 Wietnam    Znów w Hanoi
Zwiń mapę
2014
24
wrz

Znów w Hanoi

 
Wietnam
Wietnam, Hanoi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 10272 km
 
"Godzina piąta, minut trzydzieści, kiedy pobudka zagrała". U nas pobudka zagrała wcześniej, gdzieś w okolicy czwartej, rozkręcone na maksa głośniki w pociągu huknęły muzyką. Później pogadanka, tym razem o Hanoi i ok. 5 wjeżdżamy na dworzec. Przez wertepy i doły, omijając po ciemku barierki idziemy do bocznego wyjścia z dworca. Tam na peronie przy budynku czeka już na nas boy z hotelu. Pakujemy się do taksówki i jedziemy do hotelu. W lobby jeszcze ciemno, recepcjonistka zwija z sofy poduszki i kocyk, pod którym spała, żebyśmy mogli usiąść, a nasz opiekun wyprowadza na zewnątrz swój skuter, który nocą stał pomiędzy stolikami w środku. Ogarniamy rzeczy, dostajemy kawę i czekamy. Pokój ma być między ósmą a dziewiątą, więc postanawiamy wyjść ok szóstej jak się zrobi jasno. Przed szóstą przychodzi do pracy kelnerka, która szybko przygotowuje bufet śniadaniowy, bo od szóstej jest dla gości śniadanie.

Wychodzimy. Myślałem, że o szóstej będzie luźno i sobie porobimy zdjęcia "na pusto". Nic bardziej mylnego. Jak później wyjaśnił nam właściciel (manager?) hotelu, Wietnamczycy wstają wcześnie ale chodzą wcześnie spać. Wpierw w bocznej uliczce, którą standardowo chodziliśmy do jeziora trafiamy na poranny market z jedzeniem. Owoce i warzywa są sprzedawane prosto z rowerów lub motobajków. Przeciskamy się przez kupujących i idziemy nad jezioro. A tam tłum, starzy i młodzi, kobiety i mężczyźni. Wszyscy intensywnie ćwiczą. W grupach głównie kobiety, faceci indywidualnie. Na każdym skrawku placyku grupy z trenerem i magnetofonem podskakują w takt muzyki. Ćwiczenia z pomponami, z parasolkami albo zwykła gimnastyka. Idziemy wokół jeziora, bo widać, że na placu pod pomnikiem z drugiej strony jest tłum. Rzeczywiście, tam to już pełna profeska - grupy 20-30 osobowe z wymieniającymi się trenerami. Z jednej strony klasyczny fitness, z drugiej rozciąganie, dalej zumba, obok nauka tańca towarzyskiego. Pod samym pomnikiem jeżdżą na rolkach. Anka próbuje poskakać z jedną z grup, po 10 minutach jest zlana potem :-)
Wracamy do parku, gdzie na placyku obok jeziora kolejna grupka tańczy tańce klasyczne i latynoamerykańskie. Nie jest to taniec z gwiazdami, niektórzy są tak drewniani, że hej, ale nie mają stresu, porywają kolejne partnerki i hulają. Stroje też nie mają większego znaczenia, ale można zobaczyć facetów w butach na obcasach (takie do tańca) i panie w sukniach balowych. Tańczą również w dżinsach i trampkach. Żaden problem. Siedzimy trochę na ławeczce przyglądając się. Białasy chodzą i robią zdjęcia :-)
Wracamy do hotelu. Manager twierdzi, że możemy teraz dostać pokój, ale nie ten docelowy z widokiem na katedrę, tylko tymczasowy - z widokiem na podwórko. Idziemy do pokoju - ładny, przestronny, jasny. Schodzę na dół i pytam się czy musimy się zamieniać, czy możemy pozostać w tym. Nie ma problemu. Zostajemy. Krótki odpoczynek i idziemy zwiedzać.
Zaczynamy od świątyni na bocznej uliczce, tym razem Anka ma koszulkę z rękawkami i możemy wejść. Tłumów nie ma, ale są ludzie, którzy się modlą. Przynoszą jedzenie i zapalają świeczki.
Ok południa hulamy coś zjeść w ulicznej knajpie - ja wieprzowinkę, Anka faszerowane pomidory. Wieprzowinka taka sobie, pomidory palce lizać. Wszystko po 10 tysięcy (czyli 1 pomidor dycha, 1 kawałek mięcha dycha, ryż dycha).
Później uderzamy do wspomnianego wcześniej więzienia zwanego Hanoi Hilton (z powodu tej nazwy standardowy Hilton w Hanoi nosi nazwę Hanoi Hilton Opera). Więzienie Hoa Lo wybudowali Francuzi w końcu XIX wieku i oczywiście katowali tam nieprawomyślnych Wietnamczyków. W czasie wojny wietnamskiej, Wietnamczycy trzymali tam lotników amerykańskich, którzy poszczególne budynki więzienia nazwali nazwami znanych hoteli (właśnie dlatego został Hilton). To jest to więzienie gdzie żołnierzy "odwiedziła" w 1972 roku Jane Fonda. Dla celów wizyty, żołnierzy przygotowano odpowiednio zarówno pod względem fizycznym jak i PR. Spotkała tylko tych, którym się tam "podobało". Ze znanych nam osób w więzieniu tym w 1969 Wietnamczycy więzili żołnierza Johna McCane'a, obecnie senatora USA.
Jak wygląda więzienie. Pozostawiono kilka budynków, na pozostałym terenie stoją nowoczesne biurowce. Jedna część to salki ze zdjęciami i figurkami więźniów, cele i eksponaty martyrologii Wietnamczyków. Można zobaczyć tam gilotynę i narzędzia tortur stosowane przez Francuzów oraz zdjęcia bohaterów Wietnamu, którzy byli tam więzieni. Druga część to eksponaty związane z wojną wietnamską i amerykańskimi agresorami. Oczywiście można zobaczyć zdjęcia, jak to amerykańskim żołnierzom było dobrze w tej placówce - w szczególności mogli grać w kosza, bilard i hodować roślinki. Przy opuszczeniu więzienia każdy z nich został zaopatrzony w skórzane buty, bawełniane spodnie i koszule oraz skórzaną teczkę na rzeczy osobiste. Wszystkie te rzeczy też można zobaczyć w gablotkach. Opowieści byłych więźniów się różnią, w szczególności dotyczy to tego co się działo za murami więzienia. Ale z drugiej strony nie dziwi mnie to, bo żaden normalny na rozumie naród, nie będzie się chwalił tym, że katował ludzi, nawet wrogów.
Poza tym oglądamy materiały z wydarzeń antywojennych z całego świata, znajdujemy zdjęcie z manifestacji w Polsce, oraz zdjęcie dzieci z Opola zbierających książeczki i zeszyty dla dzieci w Wietnamie dotkniętym wojną. Ostatnia część to sala pamięci - na tablicach w kolorze złotym są wypisane nazwiska wietnamskich bohaterów, oprócz tego można zobaczyć flagi i inne pamiątki z czasów walki z francuskim kolonizatorem.

Z więzienia, ponieważ zostało jeszcze trochę czasu, wybieramy się dalej. Dalej to jest Świątynia Literatury, czyli prawie tysiącletnie budowle, powstałe jako świątynia w celu kształcenia urzędników państwowych. Oczywiście są bilety, ale jak już przyszliśmy... Miejsce ciekawe, ale pewnie i temperatura i ilość podobnych świątyń, które już wcześniej w różnych miejscach widzieliśmy, powodują że nie jesteśmy powaleni na kolana. Przechodzimy przez kolejne budynki, trochę fotek i zmykamy. Przy ogrodzeniu siedzi golibroda, który wykonuje swoje usługi na krzesełku, przed lustrem zawieszonym na ogrodzeniu ale... wygląda na to, że to jest raczej cyrk dla przyjezdnych niż rzeczywisty widok miasta. Nigdzie wcześniej takiego fryzjera nie widzieliśmy (później też), a ten chce dolara za zrobienie zdjęcia jego warsztatowi.
Już od rana bujamy się z Vietnam Airlines - mieliśmy lecieć do Hue w piątek rano (26) a dziś dostaliśmy maila, że lot jest anulowany i przebukowano nam na piątek po południu. Ni przypiął ni wypiął, tym bardziej, że mieliśmy jechać dalej już w sobotę. W recepcji hotelowej dziewczynka wzięła się do roboty i jej pośrednik stwierdził, że spróbują nam przerezerwować na czwartek wieczór. Hotel okazał się na tyle sympatyczny, że spokojnie anulowano nam jedną noc z rezerwacji bez dodatkowych opłat. Oczywiście rezerwacja się powiodła, więc skracamy nasz pobyt w stolicy.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Malutek
Jerzy Sz
zwiedził 7.5% świata (15 państw)
Zasoby: 161 wpisów161 39 komentarzy39 708 zdjęć708 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
17.09.2014 - 06.10.2014
 
 
04.10.2013 - 14.10.2013
 
 
14.09.2013 - 15.09.2013