Geoblog.pl    Malutek    Podróże    2014 Wietnam    Lądowanie
Zwiń mapę
2014
18
wrz

Lądowanie

 
Wietnam
Wietnam, Hanoi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9480 km
 
Lecimy z Wawy Katarem do Dohy, tam 2 godziny przesiadki i lecimy nowym samolotem (siódemkami) do Bangkoku, godzina postoju, sprzątanie samolotu przez tajską ekipę sprzątającą (ci, którzy lecą dalej, siedzą w samolocie).
Parę słów o liniach. Reklamują się, że są pięciogwiazdkową linią, ludzie, z którymi rozmawiałem byli zachwyceni, moim skromnym zdaniem d...y nie urywa. Trochę te samoloty zużyte, coś skrzypi, coś się nie odpala, coś innego się nie otwiera, ot taki standardzik na regularnych liniach. Oczywiście, jak ktoś dotychczas latał tanimi liniami to pewnie widzi różnicę... Żarcie podłe. Stewy miłe :-)
W Hanoi lądujemy po południu. Na lotnisku spotykamy miłą panią z polskiej ambasady, która na kogoś czeka. Podrzuca nam parę pomysłów na dotarcie do miasta i znalezienie hotelu.
Z lotniska bierzemy taksówkę i każemy się zawieźć pod katedrę. W mieście jest jedna katedra, ale oczywiście taksówkarz nie wie gdzie to jest i nie zna angielskiego. Na szczęście jest na tyle inteligentny (mieliśmy już takiego w Ammanie), że wie co zrobić. Dzwoni to kolegi, który zna angielski, tłumaczymy mu o co chodzi a ten tłumaczy na wietnamski. Jest ok. Trochę przepłacamy, płacimy umówioną wcześniej stawkę 20 dolarów, standardowo można dojechać za 12-15, ale jesteśmy tak padnięci, że i tak dobrze, że dojechał w 45 minut tam gdzie chcieliśmy.
Stówkę dolarów wymieniliśmy na lotnisku i starczyło to nam na tydzień z hakiem.
Wchodzimy w boczną uliczkę przy katedrze. W uliczce hotel na hotelu. W pierwszym chcą 45 dolarów za noc, idziemy dalej, w drugim 40, dalej. W trzecim 35, po negocjacjach zgadzamy się na pokój bez śniadania za 30 dolarów. Anka idzie obejrzeć pokój, po zaakceptowaniu dogadujemy się na dwie noce a co później to zobaczymy.
Odpoczywamy, odświeżamy się trochę i idziemy zobaczyć najbliższe okolice.
Dochodzimy do centrum dla białasów. W pustej knajpie wypijamy lokalne piwko za kosmiczną ceną 35 tysięcy dongów (1,5 dolara) i wracamy do hotelu.

Dzień 2

Ponieważ mieszkamy przy Katedrze rano idziemy oglądać katedrę. Okazuje się, że na ławeczce przy budynku kościoła siedzi sobie staruszek, który ma klucze do kościoła. Zebrała się grupka turystów (6 osób) i wtedy nas wpuścił. My ani w ząb po wietnamsku, on w żadnym innym języku. Chodził po kościele i pokazując kolejne ołtarze i tablice starał się nam coś przekazać, my ze zrozumieniem mu potakiwaliśmy. Katedra skromna, tak jak wszystkie inne kościoły katolickie w Wietnamie. Przy wyjściu dałem staruszkowi dolara, mimo że opłat się nie domagał.
Na początek obchodzimy jezioro w centrum miasta, kupujemy bilety na pokaz teatru lalek na wodzie i w związku z tym, że do dwóch biletów przysługuje darmowa kawa w kawiarni obok, przysiadamy na kawę. Wietnam to jeden z największych producentów kawy na świecie i rzeczywiście kawę mają przednią. Ja biorę kawę z lodem, od tego momentu lubię to. Kawa jest mocna i smaczna.
Pokaz w teatrze mamy na 16, więc zaglądamy do supermarketu zrobić drobne zakupy (picie, owoce) - przed wejściem do supermarketu jest przechowalnia bagażu, gdzie za numerkiem zostawia się plecaczki, torby i siatki. Wracamy do hotelu zostawić rzeczy i chwilę odpocząć. Na obiad zjadamy zupę pho z wołowiną na słodko w barze na rogu (30 tysięcy dongów). Mi pasuje, Ance nie bardzo.
Występ teatru jest rzeczywiście warty ceny - bilety z przodu, które kupiliśmy kosztowały 100 tysięcy (5 dolarów), w dalszych rzędach można kupić po 3 dolary. IMO chyba nie ma znaczenia ale teatr nie był pełny, obawiam się, że jeśli jest full, lepiej mieć te lepsiejsze.

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Malutek
Jerzy Sz
zwiedził 7.5% świata (15 państw)
Zasoby: 161 wpisów161 39 komentarzy39 708 zdjęć708 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
17.09.2014 - 06.10.2014
 
 
04.10.2013 - 14.10.2013
 
 
14.09.2013 - 15.09.2013