No to od rana zaczynamy maraton po Madrycie. Na początek śniadanko na mieście. Kawa z grzanką i druga kawa z rogalikiem - prawie 10 euro. Kosmos cenowy. Do tego jeszcze trzy stawki - przy barze najtaniej, przy stoliku drożej, na ulicy najdrożej. Róźnica na grzance ponad euro. Dalej idziemy do Katedry, w świetle dzienny sfotografować pomnik papieża JPII, pałac królewski, i dalej do parku zobaczyć od środka egipską świątynię Templo de Debod (nic szczególnego, ot tablice z opisami głównie po hiszpańsku, niektóre po angielsku, parę makiet). Kolejne miejsce to Centro Cultural Conde Duque - wielki nowoczesny budynek w murach z ubiegłego wieku. Zadbany ale... szkoda drogi. Idziemy dalej spacerkiem do placu Kolumba. Na środku placu kolumna z Krzysztofem (ale mniej okazała niż w Barcelonie). Wokół placu rozsiadły się banki z całego świata. Skręcamy w Passeo de Recoletos, piękny pasaż z szerokim chodnikiem i kawiarenkami na środku ulicy. Dochodzimy do Plaza de Cibeles i skręcamy w lewo w stronę Puerta de Alcala, gdzie jest najbliższe wejście do parku Retiro. W parku mydło i powidło, murzyni ze znanym patentem - prześcieradła na sznurkach, z których sprzedają okulary, chusty i inne chińskie badziewia. Dochodzimy do stawu pełnego łódek, za stawem widać piękny pomnik króla Alfonsa XII. Obok stawu stanowiska wróżek, grajkowie i całe kapele. Dalej idziemy zobaczyć Palacio de Cristal czyli Szklany (Kryształowy?) Pałac. W środku wystawa sztuki nowoczesnej. Następny krok to ogród różany, pięknie. Dalej idziemy Calle Moyano do Atocha i Calle Atocha do hostalu. Trzeba trochę odpocząć i coś zjeść. Jemy w jakiejś bylejakiej knajpie na Plaza Tirso de Molina. Masakra, jedzenie przyzwoite, ale manana w wykonaniu kelnera przekroczyła granice przyzwoitości (Uwaga, tutaj też za jedzenie na ulicy jest 2 euro drożej). Po przepakowaniu i krótkiej chwili odpoczynku wybieramy się na Sol, gdzie robimy zdjęcia misiowi (herb Madrytu) i idziemy w dół w stronę Paseo del Prado. Mijamy Parlament i... okazuje się, że dziś w Madrycie jest kolejna manifestacja z okazji obcięcia wydatków na edukację. Oglądamy fontannę Neptuna na środku placu i obchodzimy budynek muzeum. Wszędzie pełno ludzi w zielonych tiszertach, z transparentami, ale generalnie uśmiechnięci i przyjaźnie nastawieni. Policja głównie 'się pokazuje', bez szczególnej prezentacji siły. Wracamy do centrum Calle Lope de Vega - gdzie oglądamy klasztor, w którym podobno pochowany jest Cervantes a dalej skręcamy i idziemy Calle Huertas, o której nasza gospodyni powiedziała, że tam można iść na tapas. Rzeczywiście knajpek mnóstwo, tylko jest za wcześnie i jeszcze są zamknięte :-(
Idziemy do pałacu królewskiego, czekamy na zachód słońca, niestety atrakcja wielka to to nie jest. Wracamy przez Sol i Plaza Mayor aby zrobić parę zdjęć nocnych i spać. Jutro rano mamy samolot do domu.