Pogoda marzenie. Cieplutko. Jedziemy do hotelu. Autobus 46 z przystanku przed terminalem. To najtańsze połączenie z miastem. W grudniu jeszcze kosztuje 1,45 euro, bilet u kierowcy. Później kupujemy bilet dziesięcioprzejazdowy T10, teraz nam się nie chce szukać miejsca, gdzie można kupić. Na Placa Espanya lądujemy po 20, do hotelu 700 metrów. Hotel Sant Angelo jest kilka kroków od wejścia do parku Joan Miro. Za pięć nocy wyszło nam 404 euro, z tym, że dwie noce z 30 na 31 i 31 na 1 stycznia kosztują po ponad 100 euro, pozostałe znacząco taniej. Pokoik mały ale przecież nie mamy tam mieszkać. Jest czysto, tylko w nocy ciężko spać bo drzwi są tak skonstruowane, że aby zamknąć trzeba trzasnąć... Później jeszcze doszły mrówki faraona, które polubiły nasze owocki :-)
Po rozpakowaniu się w hotelu idziemy do centrum handlowego przy placu. Kiedyś w murach budynku była arena korridy ale korridy w Hiszpanii już nie ma więc budynek zagospodarowano.Centrum fajne - sporo sklepów, kawiarnie, restauracje, spożywczak no i po wjechaniu schodami ruchomymi na samą górę całkiem fajny widok na plac i wzgórze Montjuic.