Do granicy dojeżdżamy ok 15, przejeżdżamy spokojnie, kilometr za Rzepinem zaczyna się korek. Zero informacji. W korku stoimy ponad dwie godziny przejżdżając ca 15 km, żeby wreszcie z lokalnego radia dowiedzieć się, że są roboty drogowe 7 km za Torzymiem i jest mijanka. Niestety GPS nie pokazuje żadnych dróg bocznych. Dzwonimy do radia. Sympatyczny redaktor opisuje nam najlepszy objazd, w Torzymiu skręcamy w lewo i już jedziemy zamiast stania. Okolica urokliwa, lasy i jeziora. Droga w większości przypadków całkiem przyzwoita, tyle że niestety tylko jeden pas. Ale za to nie ma wyścigowców w TIRach i autobusach, czego nie da się uniknąć na trasie bezpośredniej.
Dojeżdżamy do autostrady, jeszcze tylko przed wjazdem widzimy TIRa próbującego zepchnąć na pobocze osobówkę, która ośmieliła się chcieć go wyprzedzać i trochę spokoju. Autostrada oczywiście syfiasta - biorą pieniądze za autostradę, mimo że prawie cały jeden odcinek autostradą nie jest (jeden pas i ograniczenie do 80) ale cóż - to Polska właśnie.
Po zjeździe z autostrady ok 22 staramy się w miarę spokojnie (zmęczeni i ciemno) dotrzeć do Warszawy. Okazuje się, że niektórym kierowcom TIRów to wcale nie przeszkadza, że jest ciemno i wąsko, oni dalej się ścigają, wyprzedzają, spychają na pobocze.
W sumie to trudno się dziwić, że codziennie się czyta tutaj w gazetach o kolejnych śmiertelnych wypadkach...
Przed dwunastą docieramy do domu.