piąta rano. Zupełnie niechrześcijańska godzina, trzeba wstać o trzeciej, dojechać na lotnisko. Dobrze, że jedziemy tylko z podręcznym (Wizz zwariował z cenami za bagaż rejestrowany - taniej wyjdzie kupić rzeczy i wyrzucić niż targać swoje) i nie musimy się odprawiać i dobrze, że samolot o czasie, bo gdybym wstał o 3 i by się okazało, że samolot startuje o 9 to bym się lekko wkurzył.